Mateusz: Od kiedy zaczęłaś swoją przygodę ze sportem?
Kamila Porczyk: Dobrze to nazwales- przygoda. Zaczęła się on całkiem niedawno. Było to we wrześniu zeszłego roku. Więc jak by tak poodliczać święta, kontuzje i tymm podobne, to może wyszedłby rok treningów.
Mateusz: Kiedy stoczyłaś swoją pierwszą walkę w MMA i jakie wiążesz z nią wspomnienia?
Kamila: Swoją pierwszą walkę stoczyłam w czerwcu tego roku.I za wiele z niej nie pamietam. Po pierwsze dlatego, że towarzyszyły temu straszne emocje, a po drugie walka trwała niecalą minutę.
Mateusz: Kiedy stoczyłaś swoją pierwszą walkę w MMA i jakie wiążesz z nią wspomnienia?
Kamila: Swoją pierwszą walkę stoczyłam w czerwcu tego roku.I za wiele z niej nie pamietam. Po pierwsze dlatego, że towarzyszyły temu straszne emocje, a po drugie walka trwała niecalą minutę.
Mateusz:
 Co skłoniło Cię do trenowania MMA?
Kamila: To strasznie zlożony proces.Myślę, że zrozumialy tylko dla sportowców. Sportem tym zaraziłam się od mojego męża, ponieważ on już od młodych lat trenuje sztuki walki. Jest instruktorem Krav Maga i Antyterror, dlatego początkowo musialam uczestniczyć w tym fighterskim życiu, ale robiłam to tylko biernie. Podczas pobytu w St.petertsburgu na gali M-1 Global, gdzie bylismy zaproszeni na walkę Emelianienko, czując super klimat zawodów, mój mąż zapytał mnie czy wyobrażałabym siebie na takich zawodach. Podczas powroty do hotelu maglowaliśmy ten temat półżartem, półserio. Po powrocie do Frankfurtu postanowiłam pójść do Fight Clubu MMA Spirit. Chciałam sprawdzić, czy się nadaję i okazało się, że tak i od tego momentu jestem zawodniczką MMA. Kolejną przyczyną była pustka w moim sportowym życiu.
W Fitnessie osiagnęłam już wszystko i straciłam motywację do dalszego działania.MMA to też chęć udowodnienia sobie i innym, że jeśli się czegoś bardzo chce i ciężko się na to pracuje, to można wszystko osiągnąć, że warto realizować swoje marzenia. Jeśli mi sie to uda, to będę jedynym żywym przykładem, że nawet w tym wieku można zacząć trenować nową dyscyplinę, wyjść na ring i może nawet coś osiagnąć.
Mateusz: Czy wspominasz jakieś dobre historie z dotychczasowej kariery, które zapadły Ci w pamięć?
Kamila: Jeśli chodzi o wyjątkowe chwile, to bezkonkurencyjny moment jest wtedy, gdy stoi się na najwyższym stopniu podium, patrzy na wszystkich z góry i grają „Mazurka Dabrowskiego”. Śmieszne momenty to np.na bardzo ważnych zawodach, Mistrzostwach Świata w Dublinie, tuż przed samym wejściem na scenę do rundy sylwetkowej strzelił mi stanik od bikini i niestety miseczki rozeszły sie na prawo i lewo! Wtedy do śmiechu mi nie było, ale z perspektywy czasu myślę, że takiego „farta” na setki zawodniczek akurat ja musiałam mieć. Dziś się z tego tylko śmieję. Akurat miałam to niesamowite szczęście, że z większości zawodów przywoziłam złoto i może to nie zabrzmi zbyt skromnie, ale karierę fitneski uważam całościowo za wyjątkowo udaną.
Jeśli chodzi o karierę w MMA, chociaż jak już wspomnialam z szacunku do wszystkich tych zawodników, którzy zdarli stopy na matach, nie mogę nazwać tego czasu karierą. Poczekamy, a może się coś z tego”urodzi „.
Mateusz: Do jakiego celu dążysz w MMA?
Kamila: Strasznie trudne pytanie! Łakomość sportowca jest ogromna, natomiast fakty są nieublagalne. Każdy dąży do zdobycia pasa na jakiejś wypasionej gali, którejś szanującej sie federacji. Nie wiem czy starczy mi życia na to, bo trochę za późno zaczęłam tą przygodę. Mi wystarczy start i wygrana. Nie musi to być walka o pas. Przede wszystkim chcę pokazać się z jak najlepszej strony, ponieważ jestem z krwi i kości sportowcem i chcę pokazać klasę i przynieść dume mojemu klubowi i moim trenerom. Nie chcę, aby ktoś powiedział, że znowu jakaś baletnica wzięła sie za MMA. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony – to jest mój cel.
Mateusz: Czy jest jakaś zawodniczka bądź zawodnik, który jest Twoim idolem?
Kamila: Jest wielu zawodników w kraju i na świecie, których bardzo szanuje, a to jednego za super nogi,drugiego za super prawy punch, innego za serce do walki,jeszcze innego za super prace w parterze, ale konkretnego idola nie mam.
Kamila: To strasznie zlożony proces.Myślę, że zrozumialy tylko dla sportowców. Sportem tym zaraziłam się od mojego męża, ponieważ on już od młodych lat trenuje sztuki walki. Jest instruktorem Krav Maga i Antyterror, dlatego początkowo musialam uczestniczyć w tym fighterskim życiu, ale robiłam to tylko biernie. Podczas pobytu w St.petertsburgu na gali M-1 Global, gdzie bylismy zaproszeni na walkę Emelianienko, czując super klimat zawodów, mój mąż zapytał mnie czy wyobrażałabym siebie na takich zawodach. Podczas powroty do hotelu maglowaliśmy ten temat półżartem, półserio. Po powrocie do Frankfurtu postanowiłam pójść do Fight Clubu MMA Spirit. Chciałam sprawdzić, czy się nadaję i okazało się, że tak i od tego momentu jestem zawodniczką MMA. Kolejną przyczyną była pustka w moim sportowym życiu.
W Fitnessie osiagnęłam już wszystko i straciłam motywację do dalszego działania.MMA to też chęć udowodnienia sobie i innym, że jeśli się czegoś bardzo chce i ciężko się na to pracuje, to można wszystko osiągnąć, że warto realizować swoje marzenia. Jeśli mi sie to uda, to będę jedynym żywym przykładem, że nawet w tym wieku można zacząć trenować nową dyscyplinę, wyjść na ring i może nawet coś osiagnąć.
Mateusz: Czy wspominasz jakieś dobre historie z dotychczasowej kariery, które zapadły Ci w pamięć?
Kamila: Jeśli chodzi o wyjątkowe chwile, to bezkonkurencyjny moment jest wtedy, gdy stoi się na najwyższym stopniu podium, patrzy na wszystkich z góry i grają „Mazurka Dabrowskiego”. Śmieszne momenty to np.na bardzo ważnych zawodach, Mistrzostwach Świata w Dublinie, tuż przed samym wejściem na scenę do rundy sylwetkowej strzelił mi stanik od bikini i niestety miseczki rozeszły sie na prawo i lewo! Wtedy do śmiechu mi nie było, ale z perspektywy czasu myślę, że takiego „farta” na setki zawodniczek akurat ja musiałam mieć. Dziś się z tego tylko śmieję. Akurat miałam to niesamowite szczęście, że z większości zawodów przywoziłam złoto i może to nie zabrzmi zbyt skromnie, ale karierę fitneski uważam całościowo za wyjątkowo udaną.
Jeśli chodzi o karierę w MMA, chociaż jak już wspomnialam z szacunku do wszystkich tych zawodników, którzy zdarli stopy na matach, nie mogę nazwać tego czasu karierą. Poczekamy, a może się coś z tego”urodzi „.
Mateusz: Do jakiego celu dążysz w MMA?
Kamila: Strasznie trudne pytanie! Łakomość sportowca jest ogromna, natomiast fakty są nieublagalne. Każdy dąży do zdobycia pasa na jakiejś wypasionej gali, którejś szanującej sie federacji. Nie wiem czy starczy mi życia na to, bo trochę za późno zaczęłam tą przygodę. Mi wystarczy start i wygrana. Nie musi to być walka o pas. Przede wszystkim chcę pokazać się z jak najlepszej strony, ponieważ jestem z krwi i kości sportowcem i chcę pokazać klasę i przynieść dume mojemu klubowi i moim trenerom. Nie chcę, aby ktoś powiedział, że znowu jakaś baletnica wzięła sie za MMA. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony – to jest mój cel.
Mateusz: Czy jest jakaś zawodniczka bądź zawodnik, który jest Twoim idolem?
Kamila: Jest wielu zawodników w kraju i na świecie, których bardzo szanuje, a to jednego za super nogi,drugiego za super prawy punch, innego za serce do walki,jeszcze innego za super prace w parterze, ale konkretnego idola nie mam.
Mateusz:
 Jaka jest Twoja ulubiona organizacja MMA?
Kamila: Jestem patriotka Bezwzględnie moją ulubioną organizacją jest KSW.
Kamila: Jestem patriotka Bezwzględnie moją ulubioną organizacją jest KSW.
 

 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz